Jako rodzic wiem, że naszą troską jest: jak nasze dziecko sobie w życiu poradzi, czyli skąd będzie mieć dochód i środki na utrzymanie. To jest aspekt, na który mamy najbardziej ograniczony wpływ. Staramy się posłać je do dobrych przedszkoli, potem szkół, pomóc w rozsądnym wyborze profilu w ogólniaku lub później kierunku studiów. Taki model dobrze działał kiedyś: uczeń był dobry, szedł na dobre studia, no to dostawał dobrą pracę później.

Problem jednak w tym, że świat już tak nie działa. To co kiedyś było dobrą pracą, dziś już nią nie jest, z pewnymi wyjątkami jak medycyna czy wyższe strefy prawa (ostatnio prawników był wielki wysyp i niestety nawet i oni biją się o klientów lub szukają swoich nisz). Czyli: jest inaczej niż było kiedyś na rynku pracy i w społeczeństwie i nie wiemy co będzie za 20 lub 30 lat. Nie znamy przyszłości naszych dzieci ani świata w jakim beda żyły.

Patrząc na ostatnią dekadę, olbrzymie postępy technologiczne i zmiany społeczne jakie one przyniosły, nie możemy być pewni przyszłości ani opierać naszych przypuszczeń o przeszłość. To już raczej nie zadziała.

Co się zmieniło? Świat stał się globalną wioską, zniknęły lub znacząco zmniejszyły się biznesy lokalne, polskie firmy wyprzedano i np. nasz dawny, polski Zelmer to już jest niemiecki Bosch, gdzie cała gwardia urzędników na ciepłych posadkach została powoli zwolniona i zmuszona do szukania nowych sposobów na życie. Jedni znaleźli, inni są do dziś bezrobotni.

Nastąpiło wiele zmian i niektóre z nich do konserwatywnej Polski już dotarły, inne jeszcze nie. Część z nich postrzegamy jako dar i pozytyw, inne są dla nas „skaraniem boskim” i wołają o pomstę do nieba. Lubimy wyjazdy i podróże oraz fakt, że możemy mieszkać, pracować i studiować za granicą, ale z niechęcią pozwalamy dzieciom na używanie internetu, woląc aby „grały w piłkę z kolegami” lub poczytały bajkę, bo to według statystycznego Polaka jest korzystniejsze dla rozwoju dziecka. (Ja tych postaw nie chcę krytykować, sama mam co prawda inną, moje dzieci miały od zawsze wolną rękę jeśli chodzi o internet i komputer, też w domu były wszystkie konsole do gier, ale nie o to tu chodzi.) Uczyłam ostatnio młodych ludzi pracujących dla firmy produkującej gry komputerowe i zapytałam jednego z nich jak dostał taką fajną i dobrze płatną pracę. Odpowiedział, że pokazał szefowi swoje konto na portalu, bodajże w Counter Strike i przyjęli go bo konto zrobiło duże wrażenie. Nie dobre oceny.

Jedno jest pewne: zmiany będą postępować i będzie ich coraz więcej, czy nam się to podoba czy też nie. Stare minęło i nie wróci. Nie wiemy dziś jakim torem zmiany pójdą i co przyda się naszym dzieciom w przyszłości.

Jak więc pomóc dziecku by dało sobie radę kiedy dorośnie? No i właśnie tutaj mam jedną odpowiedź: naucz je języka angielskiego w pierwszej kolejności. Ale prawdziwego języka angielskiego: takiego w komunikacji, bo nie wystarczy fakt że dziecko ma dobre oceny w szkole. Oceny nie przekładają się na umiejętności praktyczne. Chodzi o to żeby naprawdę mówić i rozumieć co mówi ktoś. Ktoś kto istnieje i przekazuje nowe dla nas informacje, nawet jeśli jest to tylko vlogerka na youtube mówiąca do młodzieży jak się czesać czy malować.

Dziś już widzimy jak popularny stał się angielski jako narzędzie globalnej komunikacji, choć przewidywano, że może chiński (mandaryński?) albo hiszpański – bo tych ludzi jest przecież najwięcej… Ale wyszło na to że jednak to oni nauczyli się angielskiego a nie odwrotnie.

Angielskim posługują się wszystkie globalne firmy w Polsce i na świecie jako językiem oficjalnej komunikacji korporacyjnej. Po angielsku już dziś dostępne są w internecie materiały do nauki dosłownie WSZYSTKIEGO ZA DARMO. Każdy człowiek, z każdego zakątka świata może studiować za darmo i dostać dyplom magistra nie wychodząc z domu na bardzo wielu kierunkach. Nawet słynny Uniwersytet MIT w USA proponuje takie rozwiązania.

Ze znajomością angielskiego można dziś zrobić WSZYSTKO. Nawet jeśli ktoś zechce wyplatać wiklinę, proszę bardzo, robi to i prosperuje, sprzedając na cały świat, gdzie rękodzieło jest bardzo drogie.

Każdy, absolutnie każdy może dziś zarabiać na życie z każdego miejsca na świecie robiąc to, co lubi i czego inni potrzebują. Sęk w tym, żeby to odkryć i wtedy być w stanie ich zrozumieć i móc się kształcić w tym kierunku i rozwijać samemu, nie licząc na dość skostniałe programy w polskich uniwersytetach uczące młodzież rzeczy często już przestarzałych.

Dzisiejsza młodzież może już sama dobierać sobie kursy i szkolenia, tak aby rozwijać się w upragnionym kierunku, takie niekoniecznie kończące się dyplomem magistra, który już ma coraz mniejsze znaczenie. To tzw. Custom Education – również względnie młody aczkolwiek bardzo mądry trend. Jeśli oczywiście zna język angielski 🙂

Na zakończenie tylko dodam historyjkę, bo zapytał mnie ktoś, że co jeśli on chce po prostu naprawiać auta – no to wtedy przecież nie musi znać angielskiego. No cóż prawdą jest że jednak musi – nowoczesne auta mają komputery i są coraz bardziej zaawansowane technologicznie.

Chyba tylko kopanie rowów pozostaje bez takiej potrzeby…

A jak Ty uważasz?